[:pl]Kiedy podczas jednego z październikowych dni padło pytanie: „Czy organizujemy w tym roku Szlachetną Paczkę?” – nikt nie miał wątpliwości jaka będzie odpowiedź 🙂 Po zeszłorocznej zbiórce i zdecydowanie dużym sukcesie, nie mogło być inaczej. Zwłaszcza, że mogliśmy działać ze zdwojoną siłą, bowiem swoją pomoc zaoferował zaprzyjaźniony zespół – Amberstone Associates 🙂
Wybór rodziny, był jak zawsze nie lada wyzwaniem… Tyle smutku, cierpienia, ubóstwa i powodów do wsparcia – a my mogliśmy wybrać tylko jedną historię. Ostatecznie zdecydowaliśmy się wspomóc samotną matkę – Panią Ilonę oraz jej córkę – Julkę, z podwarszawskiej miejscowości.
Niezwłocznie po otrzymaniu listy potrzeb rodziny zabraliśmy się do zbiórki 🙂 Do akcji włączyło się mnóstwo osób: dobre duszyczki z sąsiednich biur, nasze rodziny, znajomi, a także zupełnie obce nam osoby, które zareagowały na nasz post i zechciały dołożyć swoją cegiełkę w przeróżnej postaci. Chyba sami nie spodziewaliśmy się naszej „siły rażenia”. Oszacowaliśmy, że z naszej inicjatywy, w pomoc Pani Ilonie łącznie zaangażowało się około 100 osób (!).
Dzień wielkiego pakowania wszystkich zebranych i zakupionych produktów jest dla nas zawsze niezwykle ważny. To właśnie wtedy skala naszego wspólnego działania staje się tak namacalna. Widok 21 paczek, otulonych świątecznym papierem i tych wszystkich ludzi, którzy z radością przyszli by wziąć udział w pakowaniu jest niezwykle wzruszający. Kuchenkę gazową, czy rower, pewnie większość z nas ma w swoich domach i traktuje jako podstawowe sprzęty potrzebne do życia. Dla Pani Ilony to luksus, na który do tej pory nie mogła sobie pozwolić. Czy wiecie, że uczyniliście 10 grudnia 2016 r. dniem jej życia i że spełniliście jej wielkie marzenie?
„Weekend Cudów za nami” – tak sami organizatorzy Szlachetnej Paczki określają ostatni weekend, podczas którego aż 18 960 rodzin otrzymało wsparcie. Tegoroczne statystyki dotyczące naszej paczki wyglądają następująco:
- liczba zaangażowanych osób: ok. 100
- zebrana kwota: 4190 pln
- szacowana wartość paczki: 5 000 pln (rekordowa w radzymińskim magazynie!)
- liczba paczek: 23 (w tym rower i kuchenka gazowa)
- liczba wszystkich zebranych i zakupionych artykułów: ok. 360
- liczba elfów, pomagających pakować paczki: ok. 20
Można powiedzieć, że i dla nas to był czas cudów. Chyba nie sądziliśmy, że wokół nas jest tyle dobrych i pięknych serc! Razem możemy naprawdę wiele, o czym po raz kolejny się przekonaliśmy. DZIĘKUJEMY WAM WSZYSTKIM!
W sobotę, 10 grudnia, zawieźliśmy wszystkie paczki do magazynu w Radzyminie, skąd tego samego dnia trafiły one w ręce tych, dla których to intensywne, dwutygodniowe „zamieszanie” 🙂 Mimo, że nie mieliśmy okazji poznać naszych bohaterek, czuliśmy jak byśmy znali się już od dłuższego czasu… Po dostarczeniu paczek przez zespół Szlachetnej Paczki otrzymaliśmy relację jednego z wolontariuszy. Po przeczytaniu tego listu wielu z nas zabrakło słów, które uwięzły gdzieś w ściśniętym gardle… Chyba właśnie dla takich chwil warto otwierać serca i pamiętać, że żyją wokół nas ludzie, którzy bardzo nas potrzebują.
LIST z relacją wolontariusza z wręczenia paczki:
„Te słowa, które piszę do Państwa są formą podziękowania za to, co zrobiliście dla rodziny, której miałem przyjemność być wolontariuszem. Już kiedy poznałem darczyńcę przez telefon wiedziałem, że to nie będzie „zwykła paczka”, ale to, co zobaczyłem, gdy Agata „wparowała” do naszego magazynu – z tym całym dobrem, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Słowa, które do Was piszę są – nieudolną, jak mniemam – próbą przeniesienia Was wszystkich, choć na chwilę, do małego mieszkanka zaadaptowanego z pomieszczenia gospodarczego – gdzieś w okolicach przejazdu kolejowego w miejscowości, których w Polsce wiele. Paczka powstała między innymi po to, by „trafiać” do ludzi i tym samym zmieniać ich życie, na ile to jest możliwe. Słowo „trafić” jest słowem kluczem, jeśli chodzi o historię rodziny pani Ilony. Na początku nie mogliśmy trafić do domu, w którym mieszka pani Ilona. Nawet nawigacja nie potrafiła poradzić sobie z prawidłowym namierzeniem poszukiwanego przez nas domu. Po 20 minutach kluczenia udało nam się dojechać. Wydawało mi się, że trafiłem na koniec świata. Małe gospodarstwo rolne wciśnięte gdzieś na odludziu, między pola, na które prowadziła jedynie polna droga, bez oświetlenia. Wszędzie panowały ciemności. Jedyne świtało, które przedzierało się przez ten mrok to reflektory samochodu, którym przyjechaliśmy i światło wydobywające się zza okna przesłoniętego kocem (jak się okazało później – ten koc miał chronić przed napływem zimna). Kiedy już dotarliśmy na miejsce, pojawił się problem z tym, aby „trafić” do pani Ilony. Jest ona wycofaną osobą, która zasadniczo mało mówi. Po jakimś czasie odpowiedzi na pytania, które jej zadawaliśmy, szukaliśmy w jej gestach – uśmiech – odbieraliśmy jako „tak”, kiwnięcie głową jako „nie”. Na wiele odpowiedzi musieliśmy czekać dłuższą chwilę, niektóre pytania musieliśmy zadawać ponownie czy nawet przekładać je na prostszy język, tak by pani Ilona mogła lepiej zrozumieć. Po spotkaniu wszystkie te werbalne i niewerbalne wypowiedzi znalazły odzwierciedlenie w opisie rodziny (którą, na moje i rodziny szczęście, wybrała Agata). W dniu finału do zabrania wszystkich paczek, które przygotowaliście dla rodziny, potrzebowaliśmy kilku samochodów. Okoliczności wizyty u rodziny wyglądały tak samo jak podczas naszego pierwszego spotkania z panią Iloną – deszcz, ziąb, mrok i światło dochodzące z jej mieszkania. Pani Ilona nie ma własnego telefonu i mimo kilkukrotnych prób, nie udało mi się uprzedzić jej o naszym przybyciu. W pierwszej chwili, gdy nas zobaczyła – na jej twarzy widać było raczej niepokój. Chyba każdy by tak zareagował, gdyby w ciemną nocą na jego podwórko wjechały 3 samochody, z których wysiadłaby grupa mężczyzn i dwie kobiety przebrane za mikołajki. Widząc zaniepokojoną minę pani Ilony, szybko się przywitałem – na szczęście to ją uspokoiło. Powoli zaczęło do niej „trafiać”, to co zaczęło się dziać. Zanim jednak opiszę jak wyglądała wielka akcja otwierania paczek, to muszę uprzedzić, że to nie będzie taki zwykły opis. Zazwyczaj, gdy jeździmy do rodzin, to podczas otwierania paczek padają tysiące słów, a jak w rodzinie są małe dzieci – to tych słów padają 3 miliardy. Tutaj jednak wiedząc, że pani Ilona jest osobą wycofaną, nie liczyłem nawet na 100 słów. Wspomnę zatem o gestach, które też potrafią wiele powiedzieć. Szczególnie w pamięć zapadł mi błysk w oku pani Ilony na widok roweru – to jak mu się przyglądała, do końca nie wierząc, że to jest jej nowa własność. To z jaką niepewnością chwyciła za kierownicę, jakby obawiając się, że zaraz się obudzi i to był tylko sen. Pamiętam, jak swoją spracowaną dłonią głaskała siodełko. Pani Ilona cały czas obserwowała, jak niekończący się łańcuszek ludzi wnosi do jej mieszkania coraz to większe pudła. Spoglądając w jej kierunku, widziałem, jak patrzy na nas trochę jak na zjawy. Nigdy jednak nie zapomnę miny pani Ilony, gdy zabraliśmy się za wyciąganie kuchenki gazowej. Usłyszałem jedynie pytanie: – Co to jest ? – Nowa kuchenka, koniec z gotowaniem na „kozie”! – odpowiedziałem. Nigdy wcześniej nie widziałem u pani Ilony takiego uśmiechu. Każda paczka i jej otwieranie wyglądało podobnie: zaskoczenie, zdziwienie i nieśmiały uśmiech. Myślę, że nigdy w życiu pani Ilona nie uśmiechnęła się tyle razy w tak krótkim czasie. Podobnie zachowywała się córka pani Ilony. Obie panie chyba do końca nie wierzyły w to, co się dzieje. Ilość otrzymanych prezentów przeszła ich najśmielsze oczekiwania. Buty, jedzenie, pościel i to wszystko, co dostały od Państwa spowodowało, że nie wiedziały jak mają się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. W załączeniu do tego wysyłamy zdjęcia, żeby pokazać, w jakim szoku była pani Ilona wraz z córką. Nie będę opisywał jak rodzina się zachowywała przy otwieraniu poszczególnych paczek – powiem tylko – to było coś wspaniałego móc tam przy tym być. Nich podsumowaniem tego, ile daliście państwo tej rodzinie będzie to, co się wydarzyło kiedy zbieraliśmy się do odjazdu. Otóż podczas pierwszego spotkania – postępując zgodnie z „paczkową” ankietą – zadaliśmy pani Ilonie pytanie, kiedy żyło jej się najlepiej. Po dłuższej chwili odpowiedziała wtedy cichym głosem: – Chyba wtedy gdy byłam w domu samotnej matki… Po wręczeniu paczek, w drodze do samochodu zapytałem jeszcze raz, czy pamięta moment kiedy było jej lepiej – a znając panią Ilonę nawet nie oczekiwałem odpowiedzi. To pytanie było skierowane bardziej do wolontariuszy, którzy nam pomagali, by utwierdzić nas wszystkich, że paczka zmienia ludzkie życie. Mimo tego usłyszałem: – Nie pamiętam – odpowiedziała zdawkowym tonem. Przyglądałem się jedynie jej oczom i zrozumiałem, że to jest właśnie ten moment. To jest ta chwila, na którą pani Ilona czekała prawie ćwierć wieku. I kiedy odjeżdżaliśmy, niby wszystko było tak jak to zastaliśmy – nieoświetlone podwórko, błotnista droga, ziąb i deszcz- tylko zza tego okna świtało jakby intensywniej świeciło.”
Co chce przekazać Tobie wolontariusz:
Nie będę chyba oryginalny jeśli powiem Dziękuje! To co udało się Wam zrobić jest czymś wyjątkowym. To dobro, którym obdarowaliście rodzinę, na zawsze zmieni życie tej rodziny. Jak tu nie wierzyć w cuda? Chciałbym podziękować każdemu, kto brał udział w przygotowaniu paczek. Agata jesteś Wielka
Co chce powiedzieć od siebie rodzina:
Rodzina chciałaby z całego serca podziękować za okazaną pomoc. Każdemu, kto przyłożył swoją cegiełkę do takiej ilości szczęścia jakie ją spotkało.
[:]